panorama Inowrocławia

panorama Inowrocławia

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Mistrz Franciszek Cholewczyński - ocalić od zapomnienia

 Urocze miniatury

przyroda, pejzaże, miejskie zaułki

uliczki, domki, bramy

wielkie sakralne malowidła

w naszych kościołach

dla potomnych uratowane

Franciszek Cholewczyński

zapiszę to nazwisko

w inowrocławskiej historii

wkleję też do naszej pamięci

jego portret spod profesorskiej

ręki Mistrza Antoniego

by wszyscy mogli spoglądać

na te szlachetne rysy

by artysta nie został nigdy zapomniany...


Od dość dawna interesowałem się obrazami przedstawiającymi Inowrocław i okolice sprzed lat, podziwiałem dzieła dawnych mistrzów, odkrywałem znane mi miejsca i jednocześnie wiele takich które czas bardzo zmienił, lub wręcz zmiótł z powierzchni ziemi, było mi smutno, ale jednocześnie cieszyłem się, że chociaż taki ślad po nich pozostał...

Wśród wielu dzieł Stanisława Łuczaka, Henryka Czamana i innych odkryłem kilka obrazów Franciszka Cholewczyńskiego: urocze pejzaże, a także zakątki, bramy, podwórka dawnego Inowrocławia i tak się zaczęła moja fascynacja jego twórczością i nim samym.....

Nawet niezawodny wujek Google niewiele pomagał, obiecałem wtedy sobie że poszukam jak najwięcej jego śladów, poznam lepiej jego twórczość, historię jego życia i przypomnę go światu, a Kujawiakom i Inowrocławianom w szczególności, bo artysta na to zasługuje i bardzo, bardzo wiele mu zawdzięczamy... 

Co w dalszej części tego posta postaram się wszystkim udowodnić.

Bohater dzisiejszego odcinka Kronik Inowrocławskich urodził się w pięknym portowym mieście Hamburgu 12 grudnia 1904 roku.

Uroda miasta i wrodzona wrażliwość spowodowała zapewne, że już od najmłodszych lat przejawiał duży talent artystyczny. 

Pobierał nauki malowania u Mistrza Wilhelma Steina.

W wieku 16 lat wrócił z rodzicami i rodzeństwem do Polski i zamieszkał w Inowrocławiu, "mieście na soli" i "stolicy, czarnych, urodzajnych Kujaw", które z upodobaniem portretował.

Inowrocław 1920 roku był znanym uzdrowiskiem, po ulicach jeździły dorożki i tramwaje, był piękny park uzdrowiskowy, urocza przyroda, wiele się działo także w kulturze, wdzięcznych tematów więc nie brakowało. 

Pogłębiał znajomość sztuki malarskiej m.in. u Andrzeja Franciszka Głowackiego, głównie poznawał tajemnice złotnictwa i lakiernictwa.

Franciszek zakochał się w Cecylii Bolewickiej, pięknej kobiecie o ciemnych, bujnych włosach i niebieskich " fiołkowych" oczach, podobnie jak jej święta patronka uwielbiającej muzykę i pragnącej pięknie śpiewać. 

Ślub wzięli w kościele pw. św.Mikołaja w 1927 roku ( w tym samym kościele, w którym ślubowałem z moją żoną Mirellą 61 lat później).

Zamiłowanie do sztuki, muzyki i śpiewu rodzice potrafili przelać na całą szóstkę swoich dzieci, o czym jeszcze później......

Po ślubie zamieszkali w domu rodziców żony przy ulicy Cegielnej 10.

Już z córką Łucją (urodzoną w 1928 r) państwo Cholewczyńscy przeprowadzili się na ul. Świętokrzyską 35, gdy córka skończyła 6 lat  z rodziną powiększoną o Stefanię Danielę (1929) i Alfredę (1930) zamieszkali w domu przy ulicy Św. Mikołaja.

Jeszcze przed wojną w 1938 roku urodziła się Maria. Podczas okupacji rodzina Cholewczyńskich kilkakrotnie wyrzucana przez Niemców z mieszkania, zajęła w końcu pomieszczenia przy ulicy Staszica 35, gdzie Franciszek z żoną mieszkał do dnia swej śmierci.

Po wojnie urodził się jedyny syn Franciszka, Jan (1945) oraz córka Hanna (1948).

Dzięki pracowitości i zapobiegliwości Franciszka przy wydatnym wsparciu żony Cecylii oczywiście, dzieci uzyskały solidne wykształcenie, spełniając się później w pracy i swoich pasjach.


Portret Cecylii- żony Franciszka autorstwa Antoniego Serbeńskiego.

Mistrzem i nauczycielem dla młodego Franciszka był także prof. Antoni Serbeński- (absolwent ASP w Krakowie, ukształtowany pod okiem Leona Wyczółkowskiego, Teodora Axentowicza i Jacka Malczewskiego wzbogacony  o talent i wrodzoną wrażliwość na piękno. pozostawił po sobie wiele obrazów olejnych, rysunków i grafik), Franciszek  uczył się u niego malarstwa i rysunku.

Aby króciutko przybliżyć wam artystyczną sylwetkę Serbeńskiego pozwolę sobie przytoczyć kilka zdań z biografii "Antoni Serbeński" autorstwa Katarzyny Bielawskiej:

"Antoni Serbeński wniósł w skostniałe, przesiąknięte pruskim porządkiem środowisko wielkopolskie galicyjski koloryt i nonszalancję młodopolską, częściową niezrozumianą przez drobnomieszczańską społeczność. jego twórczość doceniali jednak nie tylko znawcy , ale i zwykli mieszkańcy Ostrzeszowa, czy Ostrowa dla których po latach stał się postacią legendarną i nietuzinkową."

Znajomość obu panów przetrwała do lat 50-tych, profesor Serbeński zmarł 5 marca 1957 roku w Ostrowie Wlkp.

Serbeński to postać niezwykle malownicza, w latach 1920-1931 był nauczycielem w wielkopolskich szkołach: w Rawiczu, Gimnazjum Męskim w Inowrocławiu ( nawiązał tam znajomość z Janem Kasprowiczem), w Ostrowie Wlkp.

W latach 1941-1942 prowadził tajne nauczanie, a w 1943 roku za odmowę namalowania portretu Adolfa Hitlera został wywieziony na roboty.

Franciszek pomagał profesorowi podczas okupacji, ten w formie podziękowania malował portrety Franciszka , jego żony i 4-5 letniej córeczki Marii w niebieskiej sukience.

Wydaje się, że wpływ Serbeńskiego i jego artystycznych idoli na kształtowanie artystycznej sylwetki młodego Franciszka był decydujący, podobnie widział świat i tak go chciał przedstawiać....

Był marzycielem i bliżej mu było do młodopolskiej nonszalancji niż  do uporządkowanego wielkopolskiego świata ......

Trochę jakby na przekór temu uprawiał jednak malarstwo raczej realistyczne, ale w wielu jego różnorodnych odmianach, także ocierających się o impresjonizm.

Upust swojej fantazji dawał przy projektowaniu i wykonywaniu wielkopowierzchniowych malowideł sakralnych.

Tematem jego prac artystycznych były portrety, ludzie przy pracy, motywy architektoniczne, krajobrazy kujawskie, które były swoistą dokumentacją jego wędrówki po Kujawach, związanej z pracą przy renowacji i malowaniu okolicznych kościołów.

Po raz pierwszy pokazał swoje prace na powojennej wystawie w Związku Zawodowym Plastyków Kujawskich w Inowrocławiu (IX-X 1945 r). Wspólnie z grupą inowrocławskich artystów: Stanisławem Łuczakiem, Henrykiem Czamanem, T.A. Błochowiakiem i innymi wystawiał też w latach: 1946,1948, 1949.

Brał także udział w wystawach w Poznaniu, Bydgoszczy, uzyskując liczne nagrody, także pieniężne i wyróżnienia.

Uchodził za świetnego kolorystę subtelnie oddającego piękno natury.

Udowadniają to m.in. takie dzieła jak:"Pejzaż", "Jezioro Janikowskie", "Motyw z Kościelca", "Port w Mątwach", "Kruszwica", "Żniwa na Kujawach" i wiele innych.

Jego prace olejne, akwarele, szkice ołówkowe znajdują się w zbiorach Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, w Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy oraz w zbiorach rodzinnych i prywatnych.

Wiadomo, że z samego artystycznego malowania trudno było utrzymać sporą rodzinę- pięć córek i syna, zatem Franciszek pracował intensywnie w firmie malarskiej Ignacego Lisieckiego, równolegle zaczął prowadzić własny zakład artystyczno- dekoracyjny.

W 1928 roku założył i prowadził własną pracownię malarsko- dekoracyjną"Reklama", która mieściła się przy pl. Klasztornym 1b, później przy Świętokrzyskiej 35. Świadczył szeroką gamę usług malarsko-dekoracyjnych.Wykonywał szyldy, napisy, godła, reklamy, dekoracje, specjalnością firmy było złocenie na szkle.W 1937 roku powrócił do zakładu Lisieckiego jako jego kierownik, a podczas okupacji pracował w zakładzie Karla Wencla. Po wojnie 25 maja 1945 roku zarejestrował swój własny zakład malarski przy ul. Staszica 35, zaś od 1961 roku pracował w Wielobranżowej Spółdzielni Pracy Usług Rzemieślniczych.

Proza życia powodowała, jak pisała jego córka Maria, że musiał porzucić swój "rembrandtowski beret" i przywdziewać skromny płaszczyk malarza-dekoratora.

Nigdy nie przestał jednak tworzyć, malował dla własnej satysfakcji, radości najbliższych i znajomych.

Córka Hanna tak wspomina twórczość taty:
"Tato malował , albo szkicował zawsze i wszędzie. Nie ruszał się bez szkicownika. Szkicował też postacie z literatury i postacie historyczne (dla wprawy), wykonywał na zamówienia obrazy świętych. Kopiował obrazy mistrzów polskiego malarstwa. Wisiały u nas w domu te obrazy i śniły mi się po nocach.

Tato malował Kruszwicę, Noteć i pejzaże kujawskie . W szkicownikach, które są w Muzeum jest kilkadziesiąt szkiców z różnych wsi kujawskich, są też szkice portretowe...."





To reklama dla kina Słońce, po lewej Franciszek Cholewczyński, po prawej jego brat Aleks, a po środku reklama filmu o Piłsudskim.

Cholewczyński wykonywał wiele prac użytkowych-
wykonał scenografię do przedstawienia szkolnego w Szkole Podstawowej nr 3 imienia Staszica (już nie istniejącą) w reżyserii Bożeny Paprockiej, tworzył oprawę graficzną podczas uroczystości otwarcia lotniska w Inowrocławiu, w 1933 roku.

Projektował plakaty i dekoracje do filmów wyświetlanych w "Słońcu".

Miasto zawdzięczało Mistrzowi Franciszkowi swój estetyczny wizerunek, sklepy i ulice zdobiły bowiem szyldy i reklamy, także ozdoby świąteczne jego autorstwa i wykonawstwa.



 Autoportret rys. 1924 r

Do 1955 roku działał w związku zawodowym artystów. W następnych latach nie brał już udziału w wystawach, ale pracował twórczo do końca życia.


Zaraz po przyjeździe z Hamburga do Inowrocławia Cholewczyńscy mieszkali w małym domku na terenie dzisiejszej tężni solankowej.

Malutki domek za Solankami

w oddali majaczy się miasto 

park światłem zdobiony i kolorami

artysta utrwala to krótkimi pędzla pociągnięciami

Noteć, Gopło, Jezioro Janikowskie 

piękno kujawskiej ziemi

dziesiątki małych obrazów zdobi ściany

i nagle jak wielki Leonardo 

wkracza na rusztowania 

by w kujawskich świątyniach

czarować rozmachem malowideł

ostatnia wieczerza w farze św. Mikołaja

odżyła dzięki mistrzostwu jego ręki

stoję tam często z zadartą głową 

podziwiając jego pracy efekty.

Franciszek Cholewczyński był jednym z współzałożycieli Związku Artystów Plastyków w Inowrocławiu...

Jego pracownia była często miejscem twórczych spotkań jego członków.

W jego obrazach możemy dostrzec wiele kujawskich motywów: wieże kościołów, Zofiówkę, zaułki w centrum miasta, bramy, podwórka, Noteć, Gopło, Jezioro Janikowskie, pejzaże Parku Solankowego, zwłaszcza jesienne...

Pozostawił po sobie kilkaset prac: obrazów olejnych, akwarel i gwaszy.

Miał wiele swoich malarskich tajemnic dotyczących zarówno malarstwa sztalugowego, jak i sakralnego.

Anna Chyczewska- historyk sztuki i profesor Wyższej Uczelni Plastycznej w Poznaniu pisała w 1946 roku oceniając prace Franciszka, że maluje krótkimi, szybkimi pociągnięciami pędzla, ale osiąga efekt spokoju w formie i treści.

Doskonale operował światłem, kolorami i refleksami w swoich obrazach.

Cały czas pracował uporczywie nad przedstawianiem postaci i roślin w ruchu.

W malarstwie sakralnym posiadł wiele tajemnic tynków, stosowania odpowiednich podkładów oraz sposobów i proporcji mieszania farb, to chyba tłumaczy dlaczego jego prace przy renowacji i malowaniu kościołów były tak popularne i pożądane.

Mimo wielkiego talentu i nabytych umiejętności Franciszek nie był do końca spełnionym artystą:

- z powodu prac zarobkowych związanych z prozą życia, utrzymaniem rodziny nie mógł się całkowicie poświęcić malarstwu artystycznemu

- nie udało mu się spełnić kilku życiowych marzeń: np. wyjechać do Krakowa na dłużej by pobierać nauki malarstwa u wielkich Mistrzów

- nie spełniło się również pragnienie powrotu do Hamburga, miasta urodzin by utrwalić je na płótnach jako dojrzały artysta.

Jednak całokształt jego artystycznych dokonań trzeba ocenić bardzo wysoko: był płodnym i bardzo zdolnym artystą.

Praca artystyczna, obok rodziny była całym jego życiem, praktycznie nie odpoczywał......szkoda mu było na to czasu.
























Jak przystało na niepospolitego artystę miał swój styl i oryginalny sposób bycia...

Po przyjeździe do Inowrocławia nosił pumpy i amarantowe podkolanówki, w których paradował po mieście , co wzbudzało sporą sensację i spowodowało nową modę.

Nosił eleganckie kapelusze, które z czasem zamienił na duży rembrandtowski beret.

Palił cygara, nie stronił od trunków- godnych każdego kompana z cyganerii artystycznej.

Dodawały animuszu i rozbudzały nieomal ułańską fantazję.

Śpiewał przy malowaniu obrazów, ponieważ praca przy sztalugach  pod sklepieniami świątyń dawała jemu najwięcej radości.

Wstawał skoro świt, bo wówczas było najlepsze światło, malował i śpiewał, budząc wszystkich domowników.

Jego żona była strażniczką pracowni i jej zasobów tzn. kompozycji martwych natur, bukietów kwiatów oczekujących na portretowanie.

W przydomowym ogrodzie pielęgnowała kwiaty specjalnie do tych kompozycji.

To impresjonistyczne "Bzy"z ogrodu Cholewczyńskich, tuż obok domu ....

"Mateńka, jak pięknie pisze córka Hanna, dbała o kwiaty w ogrodzie, szczepiła bzy by były podwójne i na jednym krzewie były dwa kolory fioletowe i białe. Były bajeczne i pachniały przecudnie."


Oglądając ten obraz Franciszka czuję i chłonę ten cudowny zapach bzów....łatwo to mi przychodzi, gdyż tuż obok domu mojego dzieciństwa, w Sosnówcu był piękny park nad stawem, a tam mnóstwo bzów, które zachwycały barwą kwiatów i dzieliły się chętnie swoim upojnym zapachem.

Artysta w samym centrum Inowrocławia, na "Królówce"....
Słynne i owocne w obrazy są wędrówki Franciszka po ziemi kujawskiej,.....
 




















 

Z czasem Franciszek wyspecjalizował się w malarstwie sakralnym, restaurował i projektował nowe malowidła dla kilkudziesięciu kościołów na Kujawach, Pomorzu i w innych regionach Polski.

Zmierzył się m.in. z renowacją kopii "Ostatniej wieczerzy" swego mistrza i idola Leonarda da Vinci ( z którego "Traktatem o malarstwie" nigdy się nie rozstawał, nawet w nocy trzymał go pod poduszką wraz z innymi książkami, które miały przyciągać natchnienie)) umieszczonej na łuku tęczowym kościoła pw. Św. Mikołaja w Inowrocławiu.

Restaurował też lub projektował i tworzył nowe malowidła w kościołach w : 

Złotnikach Kujawskich, Radziejowie, Witowie, Chełmcach, Brześciu Kujawskim, Rzadkwinie, Mątwach, Ludzisku, Ostrowie nad Gopłem, Aleksandrowie Kujawskim, Domaniewicach k. Łowicza, Nowogrodzie, Zwiastowania NMP w Inowrocławiu, Kołodziejewie, Świerczynie k.Koszalina, Gołańczy, Kościelcu Kujawskim i wielu innych....

Zachował się list polecający ks. Mieczysława Skoniecznego z Bydgoszczy, oceniający pracę Franciszka w samych superlatywach z 1 lipca 1952 roku.

 







Tu w kościele Św. Mikołaja artysta ze swoim pracownikiem Leonem Lewandowskim.

Niestety po kolejnych remontach zdecydowano się na białe tynki będące tłem w nawie głównej, wtedy królował i czarował swoim pięknem dostojny, ciemny róż pompejański, zwany także sinopis ( od miasta Sinope, gdzie przed wiekami niejaki Pliniusz odkrył go dla świata).




Z kolei te 3 fotografie pokazują prace podczas malowania kościoła w Kołodziejewie, wspominanego przez córkę Franciszka Danusię jako "złoty kościół".....

Efekt "złotego" wnętrza osiągnął Franciszek poprzez zastosowanie różnych odcieni złota, brązów i ugrów. Ugier to mineralny pigment należący do ochr o zróżnicowanej barwie od żółtej do złocistobrunatnej, stosowany głównie do wyrobu farb olejnych i wodnych klejowych.

Cudowne malowidła, szkoda że się nie zachowały do dnia dzisiejszego....teraz i w tym kościele pozostały białe tynki.

Z tymi dwoma kościołami wiąże się wiele moich osobistych wspomnień i przeżyć.

Kościół pw. Św. Józefa w Kołodziejewie to świątynia mojego dzieciństwa, aż do dorosłości, tam byłem ochrzczony, przyjąłem I Komunię i bierzmowanie, tam byłem ministrantem, lektorem, tam modliłem się przed obrazem św. Józefa w bogato złoconym ( być może przez Franciszka, był przecież specjalistą od złoceń) ołtarzu, słuchałem kazań z tak samo "kapiącej złotem" ambony....

Potem około 1970 roku po zmianach w liturgii kościoła katolickiego zlikwidowano ambonę, usunięto kopułowe zwieńczenie ołtarza  (wyprostowano go) , płaskorzeźby przedstawiające Ewangelistów przeniesiono z ambony na balustrady chóru.



Natomiast w kościele św. Mikołaja jak już wspominałem braliśmy ślub z żoną Mirellą, później przez lata odwiedzając świątynię martwiłem się jej podupadającym stanem, zaangażowałem się piórem, obiektywem, pukaniem do różnych drzwi  (także Prymasa Wojciecha Polaka) w walkę o remont, restaurację wnętrz i to co ostatnio się tam dzieje bardzo mnie cieszy.


Jest jeszcze sporo do zrobienia, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.

Dziwnie się splatają ścieżki Franciszka Cholewczyńskiego i moje, chociaż nie jestem malarzem często utrwalam obiektywem te same miejsca: uliczki, bramy, zaułki, park, Noteć, Gopło, wieże i wnętrza kościołów,

Jest w tym jakiś fenomen, być może Opatrzność wyznaczyła mi takie zadanie, by przypomnieć postać tego znakomitego inowrocławskiego artysty.

Akwarela kościoła pw. św. Małgorzaty w Kościelcu Kujawskim z 1937 roku i jego wnętrza...


Kolejne obrazy Mistrza Franciszka...

To z kolei aktualne fotografie malowideł w kościele pw. Zwiastowania Najświętszej Marii Pannie w Inowrocławiu.









  Spaceruję często 

twoimi ścieżkami Franciszku

choć inne już widoki

zmienił się nasz inowrocławski świat

utrwalam zaułki, podwórka, bramy

wieże i wnętrza kościołów

spoglądam na Starostwo, Zofiówkę

starą wieżę ciśnień

bywam w Solankach i nad Notecią

zamiast sztalug, pędzla i palety

mam tylko pióro i obiektyw

słyszę też muzykę tych miejsc

ale nie umiem ich pokazać tak pięknie jak ty...


 

Kolejny piękny autoportret artysty

 

 


To nieistniejący już dom ( z napisem Sanatorium pod Piastem) na ul. Staszica, obok Szkoły jego imienia, na parterze znajdowała się pracownia i warsztat malarski Franciszka. Po II wojnie tam spotykali się artyści i wspólnie malowali o czym pisała ówczesna prasa.

Franciszek zawsze powtarzał: największe moje dzieło, to moje dzieci.....

Wspólnie z Cecylią stworzyli swoim dzieciom niezwykłe artystyczne gniazdko....

W domu na ścianach wisiały wielkie obrazy, były to kopie mistrzów m.in. Ajdukiewicza.

Grał na pianinie i wspólnie rodzinnie śpiewali pieśni z podziałem na głosy. Dzieci uczęszczały na prywatne lekcje muzyki, a Hanna i Janusz również do Szkoły Muzycznej.

Sam Franciszek był dobrym śpiewakiem, występował przez wiele lat w chórze "Echo", który odnosił wiele sukcesów pod kierownictwem od 1926 roku Waleriana Stysia i później od 1936 roku Wacława Ciesielskiego.

Grał również na harmonijce ustnej...

Był także projektantem wnętrz i mebli. Jako projektant wnętrz wyczarowywał przestrzenie kolejnych mieszkań.

W mieszkaniu przy Świętokrzyskiej ( jak wspomina córka Hanna) była bajkowa kolorystycznie sypialnia rodziców: lśniąca, w kolorze ciemniejącego nieba podłoga, w której przeglądały się meble, a tajemnic alkowy strzegły delikatne firanki w kropeczki zrobione na szydełku przez mamę, były tez piękne serwety ozdobione kiściami winogron i inne temu podobne cudeńka.

Natomiast w mieszkaniu na Staszica sufit w kwadratowym pokoju ozdobiony był wielkim okręgiem z namalowanych w ciepłych odcieniach bieli i beżu róż, wyglądały jak prawdziwe i skrywały w sobie wielką tajemnicę pociągnięć pędzla, dzięki którym róże żyły, nabierały delikatnych wypukłości, krągłości. Natomiast kręcone schody łączące parter, gdzie była pracownia z częścią mieszkalną na I piętrze pokryte były czerwonym dywanem, który kontrastował z bielą ścian i balustrady zakończonej czerwoną poręczą. Często przypadkowi goście dotykali podłoża, sprawdzając miękkość podłoża po którym stąpali. Ze zdziwieniem odkrywali i nie dowierzali, że dywan jest namalowany.

Franciszek był wielkim mistrzem złudzeń optycznych, zachowanie gości bawiło go i wywoływało tajemniczy uśmiech na jego twarzy.

Mając tak utalentowanych rodziców, wychowując się w takim domu, cała szóstka dzieci wyróżniała się przeróżnymi, nieprzeciętnymi zdolnościami artystycznymi.

U dołu kolaż autorstwa Marii Cholewczyńskiej przygotowany na 100-lecie Urodzin Taty...

 

Dzieci Cecylii i Franciszka Cholewczyńskich: 

Łucja (Lucyna) Cybulska (1928-2003)- doskonała projektantka mody, jak pisze jej siostra Maria, Lucyna podobnie jak Daniela malowała-co zresztą nie dziwi....

Oprócz ponad tysiąca projektów ubiorów pozostawiła około stu obrazów olejnych, akwarel i pasteli.


Siostry Cholewczyńskie: Stefania i Łucja na fragmencie portretu prezentowanego na prywatnej wystawie prac Stefanii w mieszkaniu prof. Felicjana Dembińskiego 20.10.1954 roku. ( źródło Cyryl- Wirtualne Muzeum Miasta Poznania).

Stefania- Daniela ( Danusia) Cholewczyńska-Derwich (1929-2016) znana i uznana malarka i plastyczka, architekt wnętrz, projektantka mebli, autorka dekoracji do poznańskich kabaretów, ilustracji do "Kaktusa", pracowała również jako instruktorka zajęć plastycznych dla dzieci.

Dyplom PWSSP w Poznaniu w 1955 roku.

Ślub Stefanii Cholewczyńskiej i Henryka Derwicha w USC na Zamku Cesarskim ( źródło Cyryl)
 

Alfreda (Ala) Chwalisz (1930-1995) 

była chemikiem, ale nie pracowała w zawodzie. W młodości malowała, pisała wiersze , wspólnie z siostrą Marią pisały powieść. Uczyły się wspólnie j. włoskiego. Po wyjściu za mąż nie kontynuowała swoich zainteresowań artystycznych . 

Maria Cholewczyńska (1938-2014)

dziennikarka prasowa i telewizyjna

Napisała znakomity artykuł "Wspomnienie o Mistrzu Franciszku...." w Kurierze Mazowieckim, który również dostarczył mi informacji do stworzenia tego posta.

Stefania z bratem Januszem w Inowrocławiu 1950 r
( źródło Cyryl)

Jan ( Janusz) Cholewczyński 1945 

prawnik, artysta malarz i fotograf

Pracował w zawodzie, po przejściu na emeryturę w 2011 roku osiadł w Ozorkowie, a malarstwo i fotografika stały się jego pasją. Ma na koncie kilkanaście wystaw malarskich i fotograficznych.

To portret Hanny naszkicowany ręką siostry Danusi.....
 

Hanna Dyktyńska 1948

filolog i teatrolog

Jest autorką wyczerpującego, doskonałego artykułu traktującego o Franciszku Cholewczyńskim do Rocznika Kasprowiczowskiego, mojego głównego źródła wiedzy o Franciszku i jego rodzinie.

W 2005 r. współredagowała książkę związaną z doktoratem honoris causa Andrzeja Wajdy na Uniwersytecie Gdańskim i byłam kustoszem wystawy: "Andrzej Wajda na Wybrzeżu" nagrodzonej przez rektora UG. 

Pisała biogramy ludzi teatru do "Encyklopedii Gdańska" . W 2013 r. przeszła na emeryturę. 

Dzieci zadbały o pamięć Ojca, skrupulatnie zbierały i dokumentowały pamiątki po nim, dowody jego pięknej artystycznej pracy, syn Janusz sfotografował i udokumentował 250 obrazów autorstwa swojego Taty, jest to spora część jego twórczości, ale wiadomo że dużo obrazów malowanych było na zamówienie, także obrazy świętych, czy też kopie obrazów mistrzów polskiego i światowego malarstwa i znajdują się w zbiorach osób prywatnych, czy też różnych instytucji.

Może dobrze by było za pośrednictwem Kronik Inowrocławskich  zaapelować do posiadaczy obrazów namalowanych przez Franciszka Cholewczyńskiego o przesłanie ich fotografii czy to na adres mailowy autora kronik, czy inowrocławskiego Muzeum....

W taki sposób udałoby się poznać jeszcze więcej dzieł tego niezwykłego artysty.


Z inicjatywy dzieci Franciszka zorganizowano kilka wystaw twórczości zarówno jego, jak i członków rodziny.

Także wnuki Cecylii i Franciszka zostały obdarzone wieloma talentami i zdolnościami, ale to być może temat do kolejnych rozważań o tej niezwykle utalentowanej artystycznie rodzinie.

 Portret Franciszka z muzą, żoną Cecylią.....

Autoportret z 1963 roku.

 
Franciszek Cholewczyński zmarł w Inowrocławiu 21 października 1973 roku i spoczywa na cmentarzu parafii św. Mikołaja na Marulewach, w Inowrocławiu.


Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogłem przybliżyć czytelnikom Kronik Inowrocławskich w kraju i na świecie postać Mistrza Franciszka Cholewczyńskiego, malarza któremu Inowrocław i Kujawy wiele zawdzięczają. Dziękuję zwłaszcza Hannie Dyktyńskiej, córce naszego bohatera za ogrom materiałów i pięknych wspomnień, którymi zechciała się podzielić oraz dyr. Muzeum Imienia Jana Kasprowicza w Inowrocławiu, Marcinowi Woźniakowi i Agnieszce Dzikiewicz z Działu Sztuki tegoż muzeum za udostępnione materiały, pamiątki i fotografie obrazów.

Pani Hanna Dyktyńska rzadko już bywa w Inowrocławiu, ale jeśli już jest, to spaceruje po jego zakątkach i fotografuje podwórka, bramy, kamienice....jak jej Tato, który uwielbiał to malować.





To kilka fotek jakie zrobiła podczas ostatniego pobytu w Inowrocławiu na promocji książki"Obroty miasta"w 2019 roku, zaproszona przez autora, Łukasza Oliwkowskiego, który jeden z esejów pt. Powidoki z Solanek" poświęcił Franciszkowi Cholewczyńskiemu.


To głównie Jej dedykuję to Wspomnienie Mistrza Franciszka Cholewczyńskiego, malarza który wzbudził mój szacunek, przywołał wiele wspomnień,
poruszył serce i wyobraźnię....

Szukasz śladów Taty Haniu?

Uliczek, podwórek, zaułków

po których krążył ze sztalugami?

Przed oczyma masz znajome obrazy

w uszach muzykę i Jego śpiew

czujesz zachwyt i strach

gdy patrzysz na namalowane

świętych obrazy

Tęsknisz Hanno?

Tobie dedykuję to wspomnienie Taty.....








2 komentarze:

  1. Szanowny Panie, dziękuję za piękny i wzruszający odcinek KRONIK INOWROCŁAWSKICH
    o moim tacie Franciszku Cholewczyńskim i jego pracy twórczej. Mój brat Janusz odwiedza INO i przepięknie "portetuje" nasze piękne rodzinne miasto. Dzięki Panu, Muzeum im. Jana Kasprowicza i relacjom mam okazję do codziennych odwiedzin w swoim pięknym rodzinnym mieście. Dziękuję za opowieści bogato inkrustowane fotografiami o Inie i ludziach tworzących historię naszego miasta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Pani i Pani wspomnieniom odkryłem Franciszka Cholewczyńskiego na nowo i mogłem pokazać go światu.....dziękuję pięknie.
      Jerzy Łaganowski- kronikarz

      Usuń

Dziękuję za opinie! Zachęcam do zapoznania się z pozostałą zawartością strony oraz dyskusji na poruszane tematy. Zapraszam ponownie!