W piątkowy wieczór spotkaliśmy się ponownie w muzeum, na czwartym już koncercie z wykorzystaniem ulubionego instrumentu Stanisława Przybyszewskiego, niedawno odrestaurowanego i przywróconego do muzycznego życia...
Ten był zupełnie inny niż poprzednie, w sali Stanisława Przybyszewskiego rozbrzmiewały bowiem jazzowe dźwięki....
Wystąpiło Trio Wydziału Jazzowego Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Juliusza Zarębskiego w Inowrocławiu w składzie:
Kinga Rogóż-wokal
Piotr Rogóż-saksofon tenorowy
Rafał Tworek-fortepian
To nasz magiczny fortepian, dzięki któremu mamy okazję i wielką przyjemność uczestniczyć w tak pięknych i różnorodnych koncertach.
Aż chce się powiedzieć chwilo trwaj....
Mam nadzieję, że na tych siedmiu koncertach się nie skończy.....
Mam nawet pewną propozycję dla naszego muzeum, może wprowadzić na stałe koncerty do programu np. koncertowe piątki u Stacha♥ ( dzień oczywiście może być inny).
Marcin Woźniak- gospodarz, kreator, organizator, konferansjer, narrator.....jak zwykle ze swojej roli wywiązał się doskonale.....
Na początek osobiste wspomnienia Stanisława Przybyszewskiego o jego stosunku do muzyki, publicznych wystąpień, koncertów, ba nawet udzielania lekcji muzyki i utrzymywania się z pensji nauczyciela muzyki....
Stach wspomina jak publicznie "bębnił" Chopina, wzbudzał aplauz widowni i coraz bardziej przekonywał się do publicznych występów....
Słuchając tej pięknej muzyki przyszedł mi do głowy jeszcze jeden znakomity muzyk, pochodzący z Inowrocławia Gus Edwards....o którym pisałem w poprzednim poście w kronikach.
Gdyby żył z przyjemnością skomponowałby coś dla naszego Trio, zagrałby by pewnie też z chęcią, dla wspaniałej inowrocławskiej widowni, skojarzenie tym bardziej uzasadnione, że wybrzmiał tutaj dzisiaj Summertime George Gershwina, z którym Gus przyjaźnił się i blisko współpracował.
Jazz w muzeum.
Przybyszewski na tym instrumencie
pasjami grywał Chopina
jazz pewnie by go zdziwił
choć lubił się grą popisywać
na pewno by spodobało się
Gusowi Edwardsowi
chętnie by sam tutaj zagrał
lub nawet dla naszych muzyków
coś skomponował ...
Jazzowe jam sessions w muzeum
z Gusem i Stachem
za klawiaturą fortepianu
to marzenie
ale dzisiaj pewnie siedzą gdzieś na widowni
słuchają i uśmiechają się z aprobatą
gdyby zagrali
biała jazzowa noc
byłaby naszym przeznaczeniem....
Wirtuozerskie popisy, znakomite solówki Piotra Rogóża na moim ulubionym instrumencie, saksofonie tenorowym były ozdobą tego koncertu....
Znakomity jazzujący głos Kingi Rogóż przeniósł mnie w czasie do czasów gdy bywałem na jazzowych koncertach z Ewą Bem, czy Hanią Banaszak w rolach głównych.....
Miło tak powspominać...
To był magiczny koncert, odlecieliśmy na księżyc, a nawet wyżej w kosmos.....
Dziękujemy pięknie i czekamy na kolejne magiczne odsłony fortepianu Stacha.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za opinie! Zachęcam do zapoznania się z pozostałą zawartością strony oraz dyskusji na poruszane tematy. Zapraszam ponownie!